Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lady Wesley
Nadprzyrodzony
Dołączył: 04 Maj 2012
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdzieś w odległej galaktyce...
|
Wysłany: Sob 18:21, 16 Cze 2012 Temat postu: Nacido lobo (O) |
|
|
Nie mam zbytnio talentu do pisania, ale kocham bawić się moją wyobraźnią. Tak więc dam wam tu małą wypocinę. Jeśli się spodoba, będę pisać dalej ;]
Prolog
Ponad rok temu mój chłopak został ugryziony przez wilkołaka zwanego alfą - przywódcą stada. Od tamtej pory wszystko się zmieniło. On, ja i nasz pogląd na świat. Chciałabym stać się taka, jak on. Chciałabym żyć z nim po wieczny czas, ale wiem, że to byłoby trudne, zbyt trudne dla osiemnastoletniej dziewczyny jaką jestem. Moje obawy za bardzo mnie przygniatają, abym mogła to zrobić. W dodatku mojemu wujkowi nie spodobałaby się myśl, że jego bratanica stała się tym, co zabiło jego starszego brata, a mojego ojca. Tak, gdy miałam dwanaście lat moi rodzice wyszli do teatru na "Sen nocy letniej" Szekspira, ale już nie wrócili, nie żywi. Pamiętam, jakby to było wczoraj...
- I proszę cię, jutro szkoła więc masz się położyć o przyzwoitej godzinie - kolejny raz powiedziała mama zakładając czarne koturny. Wyglądała pięknie, jak księżniczka z bajki o Kopciuszku. Jej granatowa suknia podkreślała szczupłą talię, a srebrny naszyjnik, który kupił tata na kolejną rocznicę ślubu, pięknie uzupełniał całość. Byłam dumna z tego, iż mam tak śliczną i młodą mamę.
- Nie martw się Candy, obiecuję, że Abigabe* pójdzie spać o przyzwoitej porze - oznajmił wujek Mark i puścił do mnie oko. Mama spojrzała na niego brązowymi oczami i uniosła brew.
- Mam nadzieję. I nie mów do mnie "Candy", wiesz, że tego nie lubię...
- Dobrze Candy - przerwał jej wujek, a ja się roześmiałam.
- Gotowa? - usłyszałam głos ojca, który właśnie wszedł do niewielkiego pomieszczenia, gdzie wszyscy się znajdowaliśmy.
- Oczywiście, tylko jeszcze szminka.
Gdy rodzice wyszli, a mama po raz ostatni przypomniała mi o jutrzejszej szkole, poszłam do łazienki aby wziąć prysznic i zmyć z siebie ciężar dzisiejszego dnia. Wiedziałam, że i tak nie pójdę spać wcześniej niż przed 21. O tej godzinie zaczynał się mecz i musiałam kibicować naszym razem z wujkiem.
- To co, jedna kebab i jedna wegetariańska? - zapytał wujek wystukując numer pizzerii na komórce. Zamiast odpowiedzieć uśmiechnęłam się szeroko.
Koszmar nastąpił na krótko przed północą. Już miałam szykować się do snu, gdy usłyszałam dzwonek. Zeszłam i zobaczyłam w drzwiach dwóch komisarzy. Gdy wujek odwrócił się do mnie ze łzami w oczach wiedziałam, że stało się coś złego. Z komisariatu wyszliśmy milcząc. Nie śmiałam się odezwać, aż nie znaleźliśmy się w samochodzie.
- Wujku... - zaczęłam, gdy już jechaliśmy w stronę domu. Księżyc świecił tak jasno, że czasami można było odnieść wrażenie, że jest dzień. - Czy ty naprawdę sądzisz, że był to wilk? Wiesz, w końcu w Kanadzie jest ich bardzo dużo - oznajmiałam przypominając sobie lekcję biologi o występowaniu organizmów na kuli ziemskiej. Zawsze interesowałam się wilkołakami, nie wiem czemu. Wujek Mark tylko westchnął, po czym zaczął mówić prawie szeptem.
- To nie był zwykły pies czy wilk. To co rozszarpało gardła twoich rodziców było znacznie większe i silniejsze. - przerwał na chwilę - Możesz wierzyć lub mnie, ale Candy i Josha zabił wilkołak... - spuściłam głowę. Jak to możliwe? Wilkołak? Przecież to mityczne stworzenie istniejące w książkach i beznadziejnych horrorach. Nie odezwałam się już. Odwróciłam tylko wzrok i spojrzałam na piękny i okrągły księżyc.
_____________________
* Abigabe [czyt. Abigejn]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lady Wesley dnia Sob 19:13, 16 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lady Wesley
Nadprzyrodzony
Dołączył: 04 Maj 2012
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdzieś w odległej galaktyce...
|
Wysłany: Wto 16:43, 19 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Rozdział 1 (St. Albert - obecnie)
Aaron jak zwykle popisywał się przed wszystkimi swoim koszykarskim talentem. Wrzucił celnie piłkę w obręcz i spojrzał na mnie ukazując białe i równe zęby. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazały się sztuczne. Odwróciłam się do niego plecami i skupiłam się na kartce przed sobą. Dzisiaj muszę zaliczyć francuski jeśli chcę myśleć o jakichkolwiek studiach. Na szczęście mam pewne problemy sercowe i nie mogę ćwiczyć na wychowaniu fizycznym. I dobrze, mam więcej czasu, aby powtórzyć materiał. Nagle poczułam silne uderzenie w plecy i wszystkie kartki - łącznie z książką - spały mi z kolan i rozsypały się po podłodze. Wściekła odwróciłam wzrok w stronę Aarona lecz ten udawał, że o niczym nie wie. Już miałam do niego podejść i mu wykrzyczeć w twarz, że jest nic nie wartym dupkiem, gdy w wejściu stanął Daniel. Widząc moją wściekłą minę podszedł do mnie i pomógł mi zebrać wszystkie kartki.
- Wszytko w porządku? - zapytał z czułością w głosie. W gardle stanęła mi wielka kula, którą starałam się przełknąć lecz nie mogłam. Więc zamiast mu odpowiedzieć kiwnęłam tylko głową na znak, że wszystko okey. Wiedziałam jednak, że Daniel słyszy bicie mojego serca i wie, iż go okłamuję. Nagle usłyszałam głos Mirandy, szkolnej barbie.
- Ale z niej frajerka, nie dziwię się, że nie jest w drużynie cheerleaderek. Dziwie się skąd taka idiotka ma chłopaka - mówiła niby szeptem, ale dość głośno, aby usłyszały ją osoby w pobliżu i co najważniejsze ja. Nie mogłam wytrzymać i wyszłam z sali, a za mną popędził Daniel. Zatrzymał mnie i przytuliła, a ja czując ciepło jego ramion, zaczęłam płakać. Ja i Miranda byłyśmy kiedyś najlepszymi przyjaciółkami. Kochałam ją jak siostrę. Jednak pewnego dnia zrobiła mi takie świństwo, o którym nawet nie chcę mówić. A to wszystko przez jednego faceta.
- Nie martw się, zajmę się tym - wyszeptał mi do ucha Daniel, a ja wtuliłam się jeszcze bardziej. - Nie będą cię ta traktować - dodał przez zaciśnięte zęby.
- Nie, nie chcę abyś miał problemy - szepnęłam i odsunęłam się od niego zmuszając się do uśmiechu. Daniel spojrzał na mnie z ukosa i otarł samotną łzę spływającą po moim policzku.
- Wszystko będzie dobrze, mamy siebie i to się liczy - powiedział, po czym chwycił moją twarz w dłonie i obdarzył czułym pocałunkiem, którego tak bardzo potrzebowałam.
- Obiecaj mi, że nic nie zrobisz Aaronowi - poprosiłam i spojrzałam mu w oczy. Znałam się trochę na ludzkiej psychologi i zachowaniu. Jeśli mówiąc odwróci wzrok w prawo będzie to oznaczać, iż nie kłamie.
- Obiecuję - powiedział, ale nie mogłam wywnioskować czy mówi prawdę czy nie. Cały czas patrzył mi w oczy.
* * *
Siedziałam na łóżku, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Gdy je otworzyłam zobaczyłam w drzwiach dwóch komisarzy.
- Tak? - powiedziałam nie wiedząc jak zareagować. Wujek miał wrócić dopiero po północy.
- Czy ty jesteś Abigabe Luena? - zapytał jeden, najwyższy. Kiwnęłam głową.
- A więc pójdziesz z nami - rzekł drugi i kazał mi się ubrać.
Na komisariat dotarłam po paru minutach. Zdziwiłam się, gdy w środku znalazłam Daniela. Usiadłam obok niego, a dwóch policjantów weszło do pomieszczenia przed nami.
- Co się dzieje? - zapytałam zdenerwowana. W wozie byłam tak zszokowana, że nie mogłam wydusić z siebie słowa. Miałam tylko nadzieję, że Daniel coś wie. Spojrzałam na niego z ukosa - Daniel - powiedziałam z naciskiem.
- Aaron leży w szpitalu. Został poważnie pobity - rzekł w końcu, a ja otworzyłam szeroko oczy.
- Obiecałeś - warknęłam. Miałam coś jeszcze dodać, ale w tej samej chwili wezwano mnie i Daniela do pomieszczenia.
Było małe i śmierdziało cygarem. Ściany pomalowane były na obrzydliwy, żółty kolor. Znajdowała się tu tylko szafa na ubrania, krzesła i biurko, za którym siedział jakiś grubas, a pomiędzy nim stało dwóch komisarzy, tych samych, którzy mnie zabrali. Grubas gestem ręki nakazał nam usiąść, odezwał się dopiero po dłuższej chwili.
- Daniel i Abigabe, tak? Chyba wiecie co się stało? - miał twardy i zachrypnięty głos. - Wasz kolega, Aaron został zaatakowany i ciężko pobity. Czy wiecie może coś na ten temat? Słyszałem, że nie byliście przyjaciółmi - powiedział z uśmieszkiem, który oznaczał kłopoty. - A wiecie co z tego jest najciekawsze? Że wasz 'kolega' został również pogryziony. Przez psa lub... wilka - ostatnie słowo sprawiło, że wzięłam głęboki oddech i spojrzałam ze złością na Daniela. Jednak on był równie zaskoczony co ja.
- Przecież obiecałeś - powiedziałam, gdy już wyszliśmy. Daniel się nie odezwał, szedł tylko nie zwracając na mnie uwagi. - Daniel! - wrzasnęłam do jego pleców, które po chwili zniknęły za drzwiami.
- Nic ci nie jest? Wszystko w porządku?- zapytał wujek, a ja podskoczyłam ze strachu.
- Nie wuju, nic nie jest w porządku - powiedziałam wciąż patrząc się z osłupieniem na drzwi.
I jak? Może być?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lady Wesley dnia Wto 16:44, 19 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|